Powoli i spokojnie, kojąc ciepłym światłem, nadchodzi jesień. Łagodnie zaprasza do zatrzymania się i refleksji nad życiem oraz jego zmienną naturą. Przyroda przejawiająca się w stałej przemianie, wzroście, rozkwicie, uspokojeniu i uśpieniu, prezentuje swoją wielowymiarową urodę. Wydaje się, że nie ma w niej buntu na formę, w jakiej przyszło jej się przejawić ani roszczenia, że mogłoby być inaczej. Jeśliby wsłuchać się w ciszę, która ją przenika, można by rzec: PIĘKNO, harmonia i doskonałość. Słowa wyłaniają się z niej i w niej znikają, pozostawiając wrażenie doskonałości oraz ukojenie; dostatek energii rozpuszczającej wszystkie zmagania i hałasy codzienności.
Jesień – czas pełen ciepłego światła, kolorów i spokojnego przemijania. Po dynamicznej, świeżej wiośnie i pełnym wrażeń upalnym lecie, w nieustannym procesie życia przyroda przygotowuje się do odpoczynku. Jak co roku, w powtarzającym się cyklu, zmieniają się i przemijają pory roku. W naszej szerokości geograficznej jesteśmy przyzwyczajeni do tej zmiany i zazwyczaj – poza oczekiwaniem na to, co lubimy – przyjmujemy, że tak jest.
Podobnie rzecz ma się z naszym życiem i wszystkim, co się w nim pojawia. Dopóki nie skonstatujemy, że nie od nas zależy jego porządek, narodziny, radość, rozwijanie się, dojrzewanie, przemijanie i śmierć, możemy żyć w złudzeniu, że to, co się w nim dzieje jest skutkiem naszej racjonalnej woli i wysiłku. Tymczasem to, na co mamy wpływ leży w zupełnie innej przestrzeni. Żyjąc w ciągłym zgiełku i nakręconym tempie życia nie dostrzegamy tych subtelności. Żyjemy w wyobrażeniach i wariacjach na temat automatycznie przyswojonych, swoich własnych oczywistości. Funkcjonujemy na „autopilocie”, bardziej wyobrażając sobie i przeżywając swoje fantazje i koncepcje, niż doświadczając tego, co się pojawia.
Potrafią to natomiast dzieci – cieszyć się i śmiać bez zahamowań, skacząc i bawiąc się beztrosko; płakać i krzyczeć, kiedy coś je boli, bez oceniania interesować się wszystkim dookoła i nie tworzyć narracji do rzeczywistości, doświadczać całego spektrum reakcji bez oceny i wykluczania. Można powiedzieć, że „akceptują”- czyli nie tworząc koncepcji, co jest dobre, a co nie, reagują na świat bezpośrednio odczuciami i wyrażają je spontanicznie tak jak potrafią.
Czym dla nas jest „zgoda” na życie i wszystkie jego przejawy? Co myślimy i odczuwamy, kiedy mówimy, że akceptujemy? Używając tych samych pojęć, zazwyczaj nie jesteśmy świadomi faktu, że rozumiemy je i przeżywamy różnie.
W rozmytej przestrzeni świadomości będziemy doświadczać akceptacji jako stanu błogości i zadowolenia, dotyczyć to będzie najczęściej okoliczności, w których czujemy się wyjątkowi (niezależnie od tematu tej wyjątkowości). Będzie to stan zbliżony do samouwielbienia i przekonania, że należy się to nam od życia. Zaakceptujemy wszystko, co będzie służyło temu stanowi, a pozostałe okoliczności, problemy lub brak zachwytu od świata przeżyjemy jako druzgoczącą klęskę i zdewaluujemy. Akceptacja będzie okrojona do osób i sytuacji, które wprawiają nas w stan poczucia wyjątkowości i uznania niezależnie od jego tematu.
W egocentrycznej przestrzeni, jako oczywistość (bardzo często nieuświadamianą) uznamy własne kryteria i wartości. Podobnie do władcy, który ustanawia reguły i zasady, a także ocenia, co jest dobre a co złe. W tym polu percepcji nie jesteśmy w stanie zobaczyć kogoś różnego od nas jako równie ważnego. Akceptacja będzie ograniczona do osób i sytuacji, które są podobne i tożsame z naszymi poglądami i regułami. Reguły i zasady w tym polu świadomości dotyczyć będą zewnętrznych, racjonalnie ustalonych ram i oczywistości, zazwyczaj nie poddawanych korekcie. Wszystko, co odmienne, różne, inne, będziemy przeżywać jako dziwne, obce i izolować od siebie. Akceptacja będzie dotyczyć tego, co jest znane i podobne do nas, inność, odrębność będziemy „tolerować” i ten sposób przeżywania będziemy nazywać akceptacją.
W dojrzałej przestrzeni świadomości akceptacja będzie przeżyciem pokory wobec różnorodności świata i ciekawością, motywowaną potrzebą „rozumienia reguł i porządku innego i szerszego niż nasz własny”. Będzie uznaniem równoważności, pomimo doświadczania różnych emocjonalnych czy intelektualnych reakcji. Uruchomi zainteresowanie i chęć zrozumienia. Będzie tutaj zdecydowanie mniej oceny i dużo szersze spektrum „zgody” na wszystkie aspekty życia, w tym i te trudne, i bolesne. Nie tylko w deklaracjach (jak w polu egocentryzmu), ale też i w doświadczaniu.
Życie, niosąc różne doświadczenia, konfrontuje nas bez ustanku z naszymi rozmytymi czy egocentrycznymi przekonaniami, „zmuszając” do poszerzenia przestrzeni, z której oglądamy naszą egzystencję; czasem bezlitośnie rozbijając nasze stworzone na własny użytek iluzje bezpieczeństwa i nasze małe status quo. Zaskakujące i nieprzewidywalne zdarzenia na drodze życie obdzierają nas bezlitośnie z wszelkich złudzeń posiadania tego, co tworzymy i konfrontuje z faktem, że nie jesteśmy właścicielami utkanego z czułością „naszego świata”. W bezpośrednim spotkaniu z tą bezwzględnością życia mamy szansę uczyć się patrzenia na szerszy porządek świata, poznając i akceptując wszystkie jego przejawy i dotykać przestrzeni, w której odzyskujemy swoją wolność zanurzoną w bezwarunkowej akceptacji. Ona to właśnie staje się odtąd jedynym schronieniem płochliwej strony nas samych, stanowiąc nierozłączną wartość niepojętych reguł i życia i nierozerwalnego z nim przemijania i umierania wszystkiego, co budujemy i czego doświadczamy.
Wpis do pobrania: