Rok temu mama mojego przyjaciela zachorowała na raka. Staruszka, lat 90, trzy lata po śmierci despotycznego męża zachorowała na raka trzustki. Byłam z Aldkiem na linii telefonicznej przy jej odchodzeniu. Rozmowy te, mam nadzieję, dawały mu spokój, a na pewno wgląd w trudną chorobę. On chciał rozmawiać o niej, o mnie, o raku. I tak powstał ten nietypowy pamiętnik.
Opowiedz, jak to się zaczęło? Jak się znalazłaś na tej terapii psycho… psychiatrycznej?
Psychoonkologicznej. Opowiem Ci o czterech latach, które mijają mi na oswajaniu raka.
Długo go oswajasz.
Jak wiesz jestem po raz czwarty w Centrum Terapii Nerwic na terapii psychoonkologicznej.
Przez ostatnich 5 lat miałam 2 operacje, mam usunięte wszystkie wewnętrzne narządy kobiece. Miałam potworniaka, to taki dziwny nowotwór… Jestem na „dobrej” drodze do kolejnych chorób – pracuję zbyt wiele, życie mnie nie oszczędza. Już wiem, że moje ciało tego nie wytrzymuje.
Nie mam przerzutów. A jednak moje ciało nadal chorowało, pojawiły się torbiele w piersiach, choroba tarczycy, depresja. Po latach terapii psychologicznej już wiem, że jest szansa na niedopuszczenie do kolejnych chorób. Że mam szansę na dobre życie.
A rak?
Nowotwór naprawdę jest chorobą, tak jak cukrzyca, z którą można żyć.
A śmierć?
Jest nieuchronna, jest częścią życia. Tylko, że gdy się jest starym, śmierć jest normalna, wcześniej – nie.
W mojej grupie jest kilkanaście osób i historia kilkunastu (jest ich nawet nieco więcej niż osób, niektórzy mieli kilka) nowotworów Beata, Gosia, Ziuta, Bożenka, Kazia, Tereska, Halina, Irenka, Krzyś, Ela Nie ma już wśród nas Joli i 2 osoby nie chcą, aby o nich pisać. Mają do tego święte prawo.
Autor: Tamara Chorążyczewska
Pamiętnik pacjentki