Kiedy zaczynamy zajmować się zagadnieniami związanymi z rozwojem osobistym, w naszym w naszych refleksjach i wypowiedziach pojawia się mnóstwo nowych terminów. Chłoniemy je w tempie wielokrotnie szybszym od tempa, w jakim jesteśmy w stanie wcielić każde z nich w życie: wykraczamy poza strefę komfortu, podnosimy wibracje, przyjmujemy swój cień itd. Zdarza się, że jednego dnia poznajemy termin: narcyzm, a już kolejnego mamy niczym niezmącone przekonanie, że niemal wszyscy nasi znajomi na takie właśnie miano zasługują. Polecamy sobie wzajemnie inspirujące lektury, metody pracy z emocjami, traumami. Niczym gąbka absorbujemy coraz bardziej zaawansowane słownictwo z dziedziny samorozwoju. I tak słowa z zakresu psychologii akademickiej mieszają się z terminami zaczerpniętymi z hinduizmu, buddyzmu, ezoteryki (np. czakry, ośrodki energetyczne, karma) i współczesnej nauki (kwanty). Oczywiście, integrowanie różnych dziedzin, przyglądanie się danemu zjawisku z różnych perspektyw i szukanie punktów wspólnych jest działaniem niezwykle wartościowym – bez wątpienia rozwija nas i wzbogaca.
Jest jednak jeden warunek, by takie podejście przynosiło nam korzyść: potrzebujemy głębokiego zrozumienia, do czego dany termin naprawdę się odnosi. Żonglowanie pojęciami bez solidnej wiedzy o ich znaczeniu, bez stabilnych punktów odniesienia na dłuższą metę uniemożliwia nam nie tylko komunikację z innymi (i ze sobą), ale także blokuje nasz rozwój. Gdybyśmy piekąc ciasto przestali dbać o precyzję w doborze składników i dodawalibyśmy raz po raz zamiast miodu gryczanego figurującego w przepisie „coś słodkiego” (syrop glukozowy, syrop klonowy itp.), otrzymalibyśmy wypiek o zupełnie innym smaku i odmiennych od oryginalnych właściwościach odżywczych. Wszystko mniej więcej by się zgadzało, ale efekt byłby zgoła odmienny od pożądanego. Zastąpienie w podanym przykładzie miodu innym słodem nie będzie jednak miało dla naszego istnienia dramatycznych konsekwencji. Jeśli natomiast zajmujemy się materią mniej gęstą od piernika czy keksu, naszym własnym rozwojem, emocjami, uczuciami, świadomością i mylimy przy tym kluczowe pojęcia, jeśli nabieramy przekonania, że należy uwolnić wszystkie emocje i wyrzec się ego, możemy stracić znacznie więcej niż tylko apetyt.
Jednym z terminów, którym chętnie się posługujemy, nie wiedząc często, do czego on się właściwie odnosi, jest ego. Zachęcamy Cię do wysłuchania fragmentu książki Jolanty Toporowicz „MapaJaⓇ. Jakość życia w świetle poziomów świadomości ego”, który poświęcony jest temu właśnie pojęciu.
Książkę w wersji papierowej możesz kupić tutaj: https://mapaja.pl/