Skuteczne, satysfakcjonujące działanie, szukanie i znajdowanie rozwiązań trudnych sytuacji i problemów wiąże się ściśle ze znajomością siebie samego, zwłaszcza sfery emocjonalno-uczuciowej, która tak naprawdę stanowi o jakości naszego życia.

Dobrostan wewnętrzny, jak większość z nas wie, jest związany z przeżywanym uczuciem pozytywnego nastawienia do życia i działania, radością. Zazwyczaj kojarzymy go z zewnętrznymi okolicznościami, takimi jak własne możliwości, sukcesy, bliskość, wsparcie innych osób, czy poczucie sensu w tym jak żyjemy, czym się zajmujemy. Zadowolenie, radość, entuzjazm, przyjemność odkrywania nowych lądów i ciekawość świata może nam towarzyszyć przez całe życie. Do tego wszystkiego potrzebujemy, na początek, mieć kontakt z tym co czujemy.

Kontakt z tym, co czujemy, to doświadczanie, identyfikowanie i wyrażanie siebie w sposób świadomy, zgodny z naturą, w sposób konstruktywny dla siebie i innych. Warto wiedzieć, że jesteśmy wyposażeni w „narzędzia” poruszania się w świecie i że w pierwszej kolejności są nimi nasze emocje i uczucia. Emocje przynależne do zwierzęcej, biologicznej sfery i uczucia „wyższe” odróżniające nas od zwierząt.

Biologiczna natura wyposażyła nas w zwierzęce instynkty. Nasze życie, czy chcemy czy mamy inne zdanie na ten temat, jest nimi uwarunkowane. Biologia człowieka to popędy: libido (dążenie do przyjemności, seks i prokreacja, instynkty stadne (rodzina), posiadanie potomstwa, opieka nad nim itd.) oraz agresja (dążenie do ekspansji, dominacji, rywalizacja, eliminowanie przeciwników, poszerzanie własnego terytorium i obrona własnego „stada”(rodziny)).

Wraz z popędami pojawiają się emocje, które służą do skutecznego ich wyrażenia. Są nimi, m.in.: pożądanie, potrzeba przynależności, chęć posiadania terytorium, potrzeba wygranej rywalizacji, potrzeba posiadania potomstwa, potrzeby biologiczne jak głód, przynależność, seks oraz agresja używana zarówno do zdobywania, dominacji, jak i obrony. Na tym poziomie gatunek homo sapiens nie różni się niczym od zwierząt, choć formy zaspokajania tych potrzeb mogą zewnętrznie się różnić w swojej formie.

Zdobywanie pozycji, kariera, rywalizacja z innymi, na przykład w ramach ścieżki kariery, uzyskiwanie stref wpływów, atrakcyjność kobiet jako obiektu pożądania czy mężczyzn z pozycją i zasobnym portfelem jako odpowiedniego partnera, to nic innego, jak biologiczne potrzeby wysublimowane przez kulturę do mniej bezpośredniej walki międzygatunkowej. Świadomość i akceptacja tego faktu w znaczący sposób determinuje sposoby obchodzenia się z nimi.

Drugą sferą doświadczania życia są uczucia wyższe. Zdolność do ich doświadczania powoduje, że w ważnych kwestiach życiowych jesteśmy w stanie zachować się inaczej niż wskazywałoby na to egocentryczne poczucie racji i własnego , szeroko pojętego interesu. Mając dostęp do tej sfery uczuciowości jesteśmy w stanie nawiązywać więzi również poza rodziną, kochać pomimo braku korzyści, wybaczać, dbać o dobrostan nie tylko własny, ale też i każdej innej osoby. Mamy w tych przypadkach dostęp do przeżywania radości, zadowolenia z sukcesów innych ludzi, potrafimy się dzielić własnymi dobrami, by sprawić radość innym. Potrafimy zrezygnować z własnych potrzeb na rzecz szerszego dobra. To wszystko nas cieszy i buduje.

W sytuacjach trudnych reagujemy na krzywdę innych ludzi i nie spekulujemy, co z tego będzie dla nas zyskiem. Potraktujemy za oczywistość adekwatne wsparcie osób w kłopocie. Jesteśmy w stanie wziąć odpowiedzialność za własne błędy i instynktowne reakcje. Potrafimy przeprosić z uczuciem zdrowej pokory wobec własnej natury i słabości. Wyciągniemy wnioski z błędów i nauczymy się nowej jakości.

Dostęp do uczuciowości wyższej sprawia, że możemy mieć wpływ na to, w jaki sposób zrealizujemy swoje biologiczne potrzeby. Mamy możliwość odraczania realizacji impulsów biologicznych i wyboru ich zaspokojenia biorąc pod uwagę długofalowe konsekwencje. Jesteśmy w stanie je przewidzieć, bo bierzemy je pod uwagę. Stajemy się uważni na innych ludzi, nie tylko osoby z naszej rodziny, czy bezpośredniego otoczenia, ale też wszystkich innych, z którymi przyszło nam się spotkać. Sprawia nam radość uczenie się nowych rzeczy i ciekawi nas rzeczywistość poza nami samymi.

Trzecią sferą uczuciowości, najczęściej doświadczaną we współczesności, jest mix mechanizmów obronnych blokujących dostęp do uczuciowości wyższej z zaprzeczonymi albo stłumionymi biologicznymi emocjami. Powszechnie ceniony i z dużym zaangażowaniem kreowany WIZERUNEK. Rodzaj maski, za którą kryje się najczęściej nawet jej właścicielowi nieznana prawdziwa natura człowieka. Prezentowanie się, czy dążenie do bycia „jakimś” jest pierwszym sygnałem, że zaczynamy oszukiwać. Na początek samych siebie. Potem wszystkich wokół, następnym krokiem jest już tylko walka o utrzymanie wizerunku i wiary w to, że jest prawdą o nas samych. Wiary, która codziennie podważana jest przez wewnętrzne przeczucie, że coś tu nie gra. Poznamy to po ciągłym napięciu i niedosycie, poczuciu braku i obietnicy, że kiedyś będziemy szczęśliwi.

Jaki jest efekt życia w świecie, gdzie wszyscy udają, że wierzą w wykreowane przez siebie i innych ludzi wizerunki? Obrazy samych siebie, jak przebrania, przez które – jak z głębokiej otchłani – wyglądają szczelinami nasze autentyczne, ludzkie emocje, uczucia i frustracje. Bo zaspokajanie wizerunkowych potrzeb owocuje, czy chcemy czy nie, frustracją autentycznych ludzkich potrzeb, a biologiczne popędy realizują się w sposób zracjonalizowany do “konieczności wyższego rzędu” albo odwrócone w przeciwieństwo np. agresywne biologiczne impulsy i emocje, w imię tak zwanego dobra, nikomu nie przynoszą nic dobrego (naprawa świata i innych ludzi).

Dobry, sprawiedliwy człowiek potrzebuje swojego cienia w postaci złego i nikczemnego, do którego może się porównać. Inaczej jego dobroć nie ma sensu. Człowiek sukcesu potrzebuje wszystkich tych, którym się nie powiodło. Ofiara bez kata nie ma racji bytu i nie zdobędzie tak upragnionego współczucia i pomocy otoczenia. Człowiek z wizerunkiem kogoś wyjątkowego potrzebuje całej rzeszy tych gorszych i mało ważnych, miernych ludzi dla swojej chwały… Przykłady można by mnożyć bez końca. Teatr zamiast życia. Gra zamiast dostępu do prawdziwej natury człowieka, tej biologicznej i tej człowieczej. Pokurczonej, przebranej i często niechcianej, zapomnianej.

Czy te gry są tego warte? Czy może warto nauczyć się alternatywy? Mieć narzędzia i do grania i do bycia autentycznym? Sprawdzić, doświadczyć swojej prawdziwej natury, wszystkich jej składowych i dopiero wówczas wybierać?

W jaki sposób można nauczyć się rozróżniać wizerunek od autentyczności, jak szukać swojej prawdziwej natury, już w następnym artykule.

Autor: Jolanta Toporowicz

Pin It on Pinterest

Share This