Sytuacja kryzysowa w sposób odruchowy wpycha nas w zawężony, tunelowy sposób postrzegania świata. Tak jest i tym razem, z tą różnicą, że owo wepchnięcie dzieje się z dużo większą mocą. Odruchowe zawężenie perspektywy to naturalna, instynktowna reakcja na zagrożenie.
Spróbujmy nie tworzyć sobie opowiadania, które przekonywałoby nas o tym, że nas to nie dotyczy i odpuścić przywiązanie do wizerunku zamiast szanować siebie prawdziwego. Dopóki jesteśmy ludźmi, dopóty reakcje mamy wszyscy podobne. Fakt, że zaprzeczymy, bądź wmówimy sobie, że jest inaczej sprawi, że zepchniemy je w podświadomość, co grozi brakiem wpływu na sposób, w jaki zaczną się manifestować. Taka strategia z czasem poprowadzi do eskalacji tłumionych emocji i obniżenia odporności organizmu, a dalej różnych dolegliwości na poziomie ciała.
Pamiętajmy, że uczucia są energią i nie znikają tylko dlatego, że je zracjonalizujemy. Mogą być w przepływie, nie tworząc emocjonalnych i mentalnych zatorów wyłącznie wtedy, kiedy zaczniemy je szanować i zadbamy o to, żeby je wyrażać na bieżąco. Powstaje wówczas szansa, że ich pojawienie się w reakcji na to, co się dzieje będzie miało szansę na wybrzmienie i powrócimy do równowagi, dając ciału czas i przestrzeń do regeneracji i zharmonizowania wszystkich funkcji.
Patrząc z szerokiej perspektywy jesteśmy w miejscu, gdzie stary system się kończy, a nowy jeszcze nie pokazał swojego oblicza. Jesteśmy w stanie szoku, rozproszeni i zdezorientowani, poszukujący oparcia, w swoich często chaotycznych aktywnościach bez kierunku i konsekwencji w podejmowanych działaniach. Jeszcze nie czas na to. Jesteśmy po wstrząsie, który zdestabilizował naszą względną równowagę i pogrążyliśmy się w wewnętrznym chaosie. Wszystko to jest naturalną reakcją, WARTO MIEĆ TĘ WIEDZĘ w świadomości. Pozwolić sobie na wyhamowanie tempa, w którym żyliśmy i zatrzymać się na chwilę, spowolnić „pęd donikąd”, uwodzący nadzieją na ratunek i powrót do tego, co było.
Przyzwyczajeni do tempa ponad możliwości integrowania tego, co się dzieje ulegamy złudzeniu, że utrzymanie go sprawi, że wróci przewidywalna stabilizacja. Motywatorem tego sposobu myślenia jest strach i zaufanie do doraźnych rozwiązań bez świadomości jego długofalowych konsekwencji.
Trzymając się znanych strategii mamy nadzieję na „lepsze jutro” i znowu gubimy to, co teraz: kontakt ze sobą, rozpraszamy poczucie siebie w nadziei, że coś na zewnątrz nas uratuje i właśnie w tym momencie wchodzimy do „rzeki”, której nurt porwie nas z całym impetem i nie będziemy już mieli nic do powiedzenia, nawet jeśli się zorientujemy gdzie jesteśmy.
Dokąd pędzisz? Na co masz nadzieję, kiedy nie chcesz stracić żadnej okazji, nie możesz odpuścić niczego? Czego się spodziewasz po nadmiarze tych wszystkich WAŻNYCH rzeczy i okoliczności? Dokąd to Cię prowadzi…..i gdzie w tym wszystkim jesteś Ty sam, żywy człowieku? Spróbuj zadać sobie te kilka pytań i nie odpuszczaj swojej na nie odpowiedzi. Postaraj się nie zadowalać się ogólnikami, bądź ze sobą szczery. Pytaj, dopóki nie pojawi się odpowiedź z głębi Ciebie. Ta, która sprawi, że poczujesz ulgę i spokój. Zaryzykuj zmianę kierunku, postaraj się odzyskać kontakt z tym, co w Tobie prawdziwe, przestaniesz na moment rozpraszać kontakt z Życiem.
Czy stać nas na wyhamowanie? Na odpuszczenie potencjalnych zysków, których straty się boimy, łapiąc wszystko, co się po drodze pojawia, nie weryfikując i nie pochylając się nad tym, czy aby znowu nie odeszliśmy od siebie zbyt daleko? Czy stać nas na skupienie i rezygnację z podążania wieloma ścieżkami jednocześnie w imię tej jednej, wewnętrznie spójnej z nami samymi?
Mam nadzieję, że tak, choć decyzja wymaga zaangażowania, wysiłku i odwagi: każdego dnia, choć na chwilę wysiąść z rozszalałego tempem pociągu i poczuć siebie – żywego, prawdziwego, zaufać temu. Uświadomić sobie, że pędzimy donikąd, na skraj życia, gdzie czeka wypalenie, wyniszczenie i pustka, to już mogliśmy przeczuwać zanim nadeszła pandemia. Teraz czeka na nas następna plaga: ROZPROSZENIE kontaktu z Życiem. Być może to ostatni moment na to, żeby zrobić ten krok, każdego dnia jeden w swoim wewnętrznym kierunku zgodnym z tym, co w sobie odczuwamy jako prawdę. Zaryzykować dbałość, by siebie nie stracić w nurcie rozproszenia generowanego strachem i nadzieją, ze tam, na zewnątrz jest nasz ratunek…. Zadbajmy o kontakt z naszą wewnętrzną prawdą i zatroszczmy się, by każdego dnia znaleźć czas na dbałość o tę część naszej natury, przypomnieć sobie, że: jestem, czuję i żyję, wsłuchać się w rytm swojego serca, ocalić Życie…., tylko teraz i tylko tutaj: jesteś, czujesz i żyjesz 😊.
Wpis do pobrania: