Zgodnie z tendencją naszej zachodniej kultury kiedy mamy do czynienia z nowym faktem – zdarzeniem, spotkaniem z drugim człowiekiem, ideą – najpierw ten fakt racjonalnie analizujemy. Jednocześnie tłumimy reakcje na oglądaną rzeczywistość i intuicyjne informacje, które rejestrujemy gdzieś w tle. Następnie ignorujemy sygnały pochodzące z uczuć oraz intuicji i zaczynamy stawiać hipotezy, a w kolejnym etapie robić plany, snuć wizje, tworzyć projekty dotyczące wspomnianych wcześniej zdarzeń, ludzi i idei. Ten model reagowania na rzeczywistość (oparty na rozumowej analizie, nieuwzględniający sfery uczuć i przeczuć), a także wynikające z niego hipotezy, wizje i projekty opierają się na znanym nam materialistycznym paradygmacie. Warto wspomnieć, że uchodzi on za jedyny właściwy zaledwie od kilku stuleci. Postępując w opisany sposób, unikamy dyskomfortu powodowanego wychodzeniem ze znanego sposobu interpretowania świata. W konsekwencji albo pozostajemy zależni od osób i środowisk, które uznajemy za autorytety, albo w bierny sposób trzymamy się przyjętych oczywistości (zasłyszanych, wyuczonych, narzuconych przez dom rodzinny, wspólnotę religijną, ugrupowanie polityczne etc.).
Poznanie fragmentaryczne
Jeśli przyjmujemy taką perspektywę, nie bierzemy pod uwagę, że nasz sposób percepcji oparty jest wyłącznie na tym, czego się do tej pory nauczyliśmy, i że takie patrzenie na rzeczywistość jest z natury rzeczy mocno ograniczone. Posłuszni nawykowemu reagowaniu pomijamy (oczywisty przecież, jeśli się nad tym zastanowić) fakt, że wiedza płynąca z rozumu i doświadczenia jest niepełna, cząstkowa.
Ten sposób traktowania rzeczywistości wykluczający własne błędy w myśleniu i wnioskowaniu prowadzi prostą drogą do arogancji. Płynie ona z przekonania, że to my mamy rację i pozbawia nas możliwości poszerzania perspektywy, a także poznania wykraczającego poza fundamenty wiedzy o świecie, które przyjęliśmy za niepodważalne.
Prymat rozumu i jego skutki
Przyjrzyjmy się bliżej temu, co się dzieje, kiedy skupiamy się jedynie na racjonalnej analizie rzeczywistości, ignorując to, co czujemy i przeczuwamy. Otóż kiedy unieważniamy te dwie sfery, często:
- posłuszni wobec prymatu intelektu i racjonalnego myślenia, stajemy się kimś w rodzaju biorobota służącego do wykonywania zaprogramowanych aktywności bez zdolności do refleksji na ich temat, do nawiązywania relacji, budowania więzi, owocnej współpracy czy też do prostej radości z samego faktu przeżywania życia.
- unieważniamy i postrzegamy emocje (libido, agresję i strach) jako atawistyczne, zwierzęce, niepotrzebne odruchy. Traktujemy je jako przejaw słabości i ćwiczymy się w wypieraniu reakcji na rzeczywistość pod wpływem racjonalnych argumentów, odcinając się w ten sposób od osobistego doświadczania sytuacji. Stajemy się zależni od zewnętrznych wytycznych, od tego, jak myślimy, że „powinno być”. Stajemy się tym samym łatwym celem dla manipulatorów wszelkiej maści.
- zaprzeczamy swoim emocjom, identyfikując się z rolami (matki, męża, pracownika, prawnika, nauczyciela itp.) i tym, jak powinniśmy się czuć, stawiając na pierwszym miejscu nasz wizerunek.
Kiedy taki sposób obchodzenia się z naszym żywym potencjałem staje się dla nas standardem, zaczynamy podlegać nieświadomym impulsom lub podążamy ślepo za tym, co aktualnie jest promowane jako trendy kultury. Stajemy się niezdolni do niezależnych ocen i wyborów życiowych, usztywniamy nasze postawy dostosowując je do korzyści, które mamy z trzymania się wykreowanego wizerunku.
Instynkty jako źródło energii życiowej
Tymczasem biologiczne wyposażenie (emocje) człowieka, właściwie rozpoznane i szanowane, traktowane z respektem wobec ogromnej energii życiowej, którą ze sobą niesie, jest naszym podstawowym barometrem. Dzięki niemu mamy szansę żyć w zgodzie z własnym potencjałem, reagować na bieżąco na rzeczywistość i zaspokajać własne potrzeby niezbędne do harmonijnego życia oraz do utrzymania zdrowia fizycznego i psychicznego.
Czy mamy świadomość, jakie są skutki unieważnienia biologicznych emocji lub braku respektu wobec nich? Otóż blokując wyrażanie emocji, zamykamy przepływ energii życiowej. Warto na chwilę zatrzymać się nad tym stwierdzeniem i zastanowić się, co ono w praktyce oznacza. Otóż tłumiąc emocje (zdrową agresję, libido i instynkt samozachowawczy), doprowadzamy do tego, że zostaną one rozładowane w sposób niespecyficzny. Proces ten odbywa się z konieczności na poziomie ciała. W dłuższej perspektywie blokowanie instynktów nas wyniszcza – pojawiają się wówczas zaburzenia i choroby psychiczne (nerwice, depresje, stany lękowe, syndrom wypalenia) i fizyczne dysharmonia: od objawów psychosomatycznych poczynając, na chorobach autoimmunologicznych kończąc.
Do niespecyficznego rozładowanie emocji dochodzi również wtedy, kiedy zamiast w danej sytuacji zareagować w zgodzie ze sobą, zracjonalizujemy to co, czujemy (np. doznane upokorzenie) twierdząc, że „nic się nie stało”. Rozładowanie emocji może nastąpić w drodze do domu: spowodujemy stłuczkę czy zgubimy portfel, robiąc zakupy. Jeśli nie mamy wiedzy o dynamice emocji i uczuć, nie połączymy ze sobą tych dwóch faktów. W konsekwencji będziemy wielokrotnie doświadczać podobnych zależności (zlekceważone emocje/uczucia – racjonalizacja – niespecyficzne rozładowanie).
Instynkty niepoddane sublimacji
Jeśli zaś nie potrafimy sublimować naszych instynktów, stajemy się źródłem krzywdy i destrukcji dla innych ludzi i/lub środowiska, w którym żyjemy, a w długofalowej perspektywie niszczymy także siebie samych. Nie licząc się z granicami i potrzebami innych ludzi, demolujemy ich przestrzeń w imię własnego interesu uznając, że jeśli drzwi są otwarte, to można poczuć się jak u siebie. W ten sposób zamykamy sobie dostęp do uczuć wyższych, do doświadczania pełni człowieczeństwa, do rozwijania świadomości współdzielenia świata ze wszystkim i wszystkimi, dostępu do jakości życia głębszej niż biologicznie uwarunkowana egzystencja.
Takie same zgubne skutki wywołamy, jeśli nie będziemy reagować na rozhamowane zachowania innych ludzi. Kiedy bowiem tłumimy naturalne, emocjonalne reakcje, mamy swój udział w destrukcji, którą osoby z rozhamowanymi instynktami wywołują w aktywny sposób. Wówczas biernie uczestniczymy w krzywdzeniu innych ludzi lub niszczeniu własnego środowiska.
Od cielesności do świadomej duchowości
Naturalne, emocjonalne wyposażenie człowieka służy utrzymywaniu równowagi w środowisku, w którym żyjemy. Istniejemy w biologicznej formie, ale się do niej jako ludzie nie ograniczamy – nasz potencjał wykracza poza to, co cielesne. W większości przypadków mamy szansę rozwinąć uczuciowość wyższą (uwzględniając nasze ludzki możliwości: zdolność do doświadczania rzeczywistości w postaci uczuć wyższych), a w kolejnym etapie – świadomą duchowość. Możemy tego dokonać, ucząc się refleksji i autorefleksji, wnioskowania i wpływania na własne wybory w zgodzie z porządkiem świata, który nie ogranicza się do biologicznych mechanizmów przetrwania.
Z poziomu uczuć wyższych mamy dostęp do kreatywności, zmiany postaw życiowych na postawy pełne dbałości o wartości takie jak: zaangażowanie w sprawy poza własnym interesem, zdolność do współpracy (w miejsce bezwzględnej rywalizacji) i troszczenie się o wspólne dobro (otoczenie, środowisko, innych ludzi, też i tych spoza własnej wspólnoty itd.).
Uczuciowość wyższa jest również potencjałem, który w spontaniczny sposób otwiera przestrzeń egzystencjalnych wartości i doświadczania duchowości na co dzień. Jest łącznikiem świata naszej prozy życia z szerokim polem bezwarunkowej akceptacji. Dostęp do przeżywania uczuć wyższych, takich jak poczucie wewnętrznej spójności, spontanicznie otwiera również sferę pozaegocentrycznej percepcji i doświadczania jakości duchowych.
Blokada uczuć – blokada ducha
Jeśli natomiast mamy zablokowaną uczuciowość wyższą, nasze doświadczenia duchowe pozyskane wskutek różnych praktyk odbiją się od tej blokady i nie wzbogacą naszej codzienności, nie uspokoją nas wewnętrznie. W prozie życia nadal zostaniemy więc w jakości bezpośrednio zdeterminowanej dostępem do poziomu swojego odczuwania, ograniczonej do łączności z doświadczeniami na poziomie biologii lub przeżywaniem opowieści o życiu jak filmu w kinie, z dala od pokory i poczucia wewnętrznego dostatku.
Duchowość w swojej istocie przenika całe nasze jestestwo. Bez wyjątku. Jest w każdej codziennej decyzji w naturalny, niewymuszony sposób. Jeśli oddzielamy ją od tego, jak żyjemy, oznacza to, że nadal wykluczamy to, co nam nie pasuje, ignorując tym samym prawa przestrzeni, której pragniemy doświadczać.
Podsumowując, wiedza na temat instynktów i umiejętność obchodzenia się z nimi (ich wyrażania i sublimowania – adekwatnie do sytuacji), rozwijanie uczuciowości wyższej otwierają nam dostęp do duchowości doświadczanej na co dzień. Sprawiają, że przeżywamy życie w pełni, korzystając z całego potencjału, do którego człowiek może mieć dostęp. Czy wiedząc o tym, nadal zastanawiamy się, czy warto zamiast ograniczać się do rozumowej analizy, po prostu poznać, docenić i włączyć do świadomego przeżywania rzeczywistości sferę emocji, uczuć i intuicji? To, jeśli się nad tym chwilę zastanowić, tak jak zapytać: czy warto żyć pełnią życia?
Jolanta Toporowicz
Jeśli zaciekawiła Was ta prosta perspektywa włączenia własnego czucia w życie, serdecznie zapraszamy do udziału w X edycji kursu Zaufać sobieⓇ. Ta edycja będzie miała czysto ▪️ warsztatowy charakter ▪️, co oznacza, że każdy z uczestników będzie pracował w grupie nad własną zmianą.
Szczegóły znajdziesz tutaj: https://euphonia.pl/zaufac-sobie-x-edycja-2024-25/