Żyjemy w czasach nadmiaru i paradoksalnie przeżywamy rzeczywistość, jakby wszystkiego było za mało. Powstało w nas wrażenie permanentnego BRAKU i złudzenia, że jeśli tylko wykorzystamy wszystkie dostępne możliwości, brak ten zniknie. Rozumując w ten sposób, możliwości dotarcia do miejsca, w którym czujemy dostatek, lokujemy na zewnątrz siebie. Dotyczy to w przewadze naszych materialnych zasobów i sztucznie stworzonych zewnętrznych potrzeb, ale i naszego psychicznego dobrostanu, który rozrósł się w oparciu o obietnicę wyjątkowych stanów ducha i dalej: wiecznej szczęśliwości.
Nawyk skonstruowany na potrzeby systemu, który – poddając się jego trendom – współtworzymy oddala nas codziennie od tego, co mamy w zasięgu ręki. Systemu, w którym zawsze wszystkiego jest „nie dość”, a nadzieja na dostatek ulokowana jest na zewnątrz nas samych. Gdzieś tam, w przyszłości czeka nas szczęście i spełnienie, jeśli tylko wykorzystamy wszystkie możliwości. Strach przed tym, że coś mnie ominie, czegoś nie zdążę, nie wykorzystam możliwości spowoduje, że moja szansa nie powróci…
Klimat tego przekonania wzmacniany codziennie emocjonalną i mentalną inwestycją, wprowadza nas w stan wewnętrznego napięcia, a dalej w aktywności, które mają nam przynieść oczekiwane szczęście. Gonimy za „wyższą” jakością życia w nieprzytomny sposób naciskając pedał gazu coraz mocniej; pędzimy donikąd, zapominając po drodze o celu podróży. Mkniemy z ogromną prędkością i nie zauważamy, że ten pęd niczego w poczuciu niedostatku nie zmienia. Coraz więcej i coraz bardziej jest… „za mało”.
Wszystko byłoby w zasadzie w porządku i zadowalalibyśmy się doraźną satysfakcją ze zdobywania kolejnych trofeów, gdyby nie fakt, że właśnie cały ten model się rozpadł. System zahamował i wszystko się posypało jak domek z kart. Okazało się, że zewnętrzne, rozbudowane do nieprzytomności cele są puste… Nie ma w nich żadnej prawdziwej treści. Właśnie o niej zapomnieliśmy po drodze.
Konfrontacja jest bezlitosna i w jednoznaczny sposób obnaża nierównowagę inwestycji w jakość życia. Odsłoniła wewnętrzną pustkę zagłuszaną zewnętrznymi aktywnościami. Im bardziej ją odczuwaliśmy, tym więcej aktywności podejmowaliśmy. Więcej, szybciej, lepiej, byle nie czuć, nie musieć dotykać tego, co bolesne, słabe, zaniedbane, agresywne, chciwe, bezwzględne. Plaster na wewnętrzną prawdę i własną wobec niej bezradność.
Czego dotyczy ten brak? Czego niedomiar sprawia, że zapędziliśmy się na skraj przepaści? Z jakiego powodu tak bardzo nie chcemy spotkać się z całą prawdą o sobie? Gdzie leży przyczyna?
Zamknęliśmy dostęp do głębokiej istoty człowieczeństwa, do miłości, tej pełnej, bezwarunkowej. Miłości, która przyjmuje wszystko: i to, co ładne, wspaniałe, mądre, ale i to, co słabe, zwyczajne i byle jakie, zaniedbane. Zamknęliśmy drzwi do naszych serc i przyjmowania całej prawdy na swój temat. Sprawiliśmy, że zrodziła się w nas pokusa do wykreowania wizerunku i konieczność absorbującej aktywności, żeby przypadkiem żadną szczeliną prawda o naszych ciemnych, niechcianych aspektach się nie wydostała. Okłamaliśmy samych siebie w imię doraźnych korzyści i poczucia wyjątkowości. Zamieniliśmy miłość w jej karykaturę – pożądanie, brak umiaru, bezwzględność.
Nakarmiliśmy egocentryzm do rozmiarów monstrum. Zamieniliśmy dostęp do akceptacji wszystkich aspektów życia w arogancję nadawania kierunku, wykluczając co najmniej połowę prawdy na swój własny temat. Nauczyliśmy się tym samym lokować całe „zło” w innych ludziach czy siłach, by nie musieć go widzieć w sobie i brać za nie odpowiedzialności. Wiarą we własną wyjątkowość uśmierciliśmy dostęp do kochania wszystkiego, co zwyczajne, słabe i bezradne.
Nasza ludzka natura rozwija się permanentnie, od dziecięcego małego ciałka i bezwarunkowej ufności do życia, po starzejące się ciało dojrzałego człowieka i poczucie dostatku w rozumieniu tego, czym jest Życie i jego sens. Jeśli wytniemy z tego doświadczenia chęć poznania całej prawdy o sobie, skażemy się na dryfowanie po bezdrożach permanentnego rozwijania się w nadziei dostępu do raju gdzieś, kiedyś, w przyszłości. Niewiele nam wówczas pozostanie, oprócz podróżowania z poczuciem permanentnego niedosytu i coraz większej ilości niezwykłych metod, które nas od niego w końcu uwolnią.
Jolanta Toporowicz
Jeśli chcesz się nauczyć, jak być bliżej siebie, żyć w zgodzie nie z tym, co narzuca Ci świat, lecz z tym, co naprawdę czujesz, zapaszam Cię do udziału w IX edycji kursu Zaufać sobieⓇ. WIęcej informacji znajdziesz tutaj: https://euphonia.pl/kurs-zaufac-sobie-ix-edycja/
Wpis do pobrania:
Brak- pułapka rozwoju osobistego_4.04.2020.pdf