„Fantazja to wieczna wiosna”, jak napisał Friedrich Schiller i zdaje się, że większość z nas w kwestii tego, co rzekomo czuje, żyje właśnie w świecie nieustających wyobrażeń. Tymczasem minęła wiosna, minęło lato, zapraszamy więc jesienną porą do poznania różnicy między myśleniem a czuciem z nadzieją, że ta wiedza – doświadczona, nie wyobrażona – będzie z nami przez wszystkie pory roku.
Różnica między czuciem a myśleniem, że czujemy, dwoma zupełnie odmiennymi w przeżyciu doświadczeniami, jest prosta. Żeby poczuć reakcję na myślenie, musimy mieć jasno określony pomysł, jacy powinniśmy być. Jeśli uda się sprostać tym wyobrażeniom, poczujemy się zadowoleni, jeśli nie – poczujemy frustrację. Żyjemy w wirtualnym świecie kulturowych pomysłów na to kim mamy być, lub w opozycji do propagowanych idei przyjmujemy postawę „antysystemową”. W takiej sytuacji emocje i uczucia, których doświadczamy, są wprost zależne od tego, czy odnosimy sukcesy czy ponosimy porażki w przyjętej wersji siebie. Dotyczy to każdej sfery życia, zarówno zawodowej, jak i prywatnej; w dzisiejszych czasach również i tej związanej z rozwojem osobistym.
W zgodzie z wizerunkiem
W stały sposób nasza wartość zależna jest od dopasowywania się do stworzonej ramy. Wszystko, co po drodze przyjdzie nam przeżyć, w bezpośredniej reakcji na codzienne wydarzenia musimy stłumić i unieważnić, by móc utrzymać wizerunek. Jeśli ktoś na przykład uznał, że zawsze powinien sobie radzić, być silnym i sprawczym, odczucie lęku, bezradności, potrzeba bycia widzianym i szanowanym muszą zostać zagłuszone lub stłumione i wyparte. Wtedy pojawi się satysfakcja z tego, że się udało. To konstrukt naszej kultury, my jednak sądzimy, że to prawda o nas. I jest to racja w tym sensie, że z perspektywy myślenia jak powinniśmy żyć, to właśnie jest prawdą. Nazywamy to „prawdą o sobie” i „kontaktem ze sobą”.
W kontakcie z ciałem
Kontakt ze sobą, który wnosi do życia poczucie wartości niezależne od tego, co nas w życiu spotyka, pozwala na swobodę i elastyczność w życiowych wyborach; to także świadomość i szacunek do tego, czego doświadczamy bezpośrednio (poprzez ciało) i umiejętność wyrażania tego na bieżąco. Umiemy wówczas wybierać swoją drogę niezależnie opinii innych.
Prostym przykładem tej różnicy może być sytuacja, w której szef/partner/przyjaciel nie szanuje naszych granic i pozwala sobie na złośliwości i dewaluowanie naszej wartości. Jak zareaguje na taką sytuację ciało? Jeśli potrafimy to zarejestrować, zauważymy, że jesteśmy spięci, oddech staje się płytszy. Ramiona unoszą się, a szczęki zaciskają. W ten sposób doświadczamy bezpośredniej reakcji na agresję na naszą przestrzeń. Ciało sygnalizuje to od razu!
Jeśli nie mamy kontaktu ze sobą, czyli stłumimy te reakcje, przestaniemy je odczuwać na rzecz myślenia i tworzenia interpretacji tego, co się dzieje, żeby obronić swój wizerunek. Zamiast obronić siebie. Pomyślimy wtedy: „No on już taki jest. Szkoda mojej energii na reagowanie” albo: „Jestem ponad to”, „Może on ma rację; w sumie to głupio się zachowałem” itp.
Jeśli umiemy szanować swoje emocje i uczucia, zareagujemy postawieniem granic osobie, która umniejsza naszą wartość, i wyrazimy to, co czujemy w jednoznaczny sposób. Nasza wartość w tej sytuacji zostanie na swoim miejscu, energetycznie stabilna, choć sytuacja stanie się na jakiś czas nieprzyjemna i wymagająca zmiany postawy. Kto jednak raz spróbuje stanąć po stronie tego, co naprawdę czuje, będzie już zawsze gotów wytrzymać ten dyskomfort.
Jolanta Toporowicz