Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, że żyjemy głównie we własnych projekcjach, które mają niewiele wspólnego z realiami. Przywykliśmy do posługiwania się pięcioma zmysłami, nabytymi przekonaniami oraz wyuczoną wiedzą i w większości sytuacji funkcjonujemy na autopilocie, który uznajemy za życiowy kompas. Na tym opieramy swoje sposoby interpretowania zjawisk i mechanizmów, które towarzyszą naszemu życiu. Zwykle pozostajemy w tych schematach, nawet nie próbując podważać ich zasadności. A życie „jakoś leci” jak mawiał Stanisław Lem i dopóki nie zderzymy się z realiami zgoła odmiennymi od tych, których oczekiwaliśmy, nie rejestrujemy błędów we własnych przekonaniach i opiniach.
Mylne założenia
Powszechnie doświadczanym przykładem tego typu przefiltrowanej percepcji są nasze opinie o innych ludziach. Z góry zakładamy, że wiemy, jacy inni ludzie są. Tę wiedzę opieramy na przekonaniu, że inni mają intencje i potencjał podobne do naszego (chociaż teoretycznie zdajemy sobie sprawę, że różnimy się między sobą). Z tej perspektywy próbujemy usilnie przekazywać własne racje, przekonujemy do własnego sposobu myślenia, zakładając (niestety nie do końca świadomie), że po drugiej stronie jest człowiek taki jak my.
Źródło irytacji
Zazwyczaj w takich sytuacjach rodzi się w nas frustracja, krytyka i pretensja do drugiego człowieka, że nie chce być taki, jak zakładamy, że powinien być, by spełnić nasze oczekiwania. Irytuje nas fakt, że rozmówca nie pojmuje bądź nie chce podzielać naszych opinii lub nie uznaje naszego sposobu widzenia świata. Zależnie od natężenia naszych potrzeb kierowanych do ludzi, wspomniane emocje i uczucia odczuwamy mniej lub bardziej dotkliwe. Trzymać nas będą w nieustającym żalu i pretensjach, bądź przybiorą postać nierozwiązywalnego konfliktu. Okopani na swoich pozycjach „krzywdy lub racji” możemy tkwić w tych bolesnych stanach ducha całe lata, a bywa, że i pokolenia.
Ten sam mechanizm dotyczy również pozytywnych projekcji naszych przekonań na innych ludzi. Sprawia on, że często przeceniamy zalety innych osób lub, co gorsza, stajemy się w nieunikniony sposób obiektami manipulacji i wierzymy w obietnice ludzi, którzy używają ich dla własnych korzyści, choć wcale nie mają zamiaru ich spełnić.
W prywatnym kinie
Na tym polega zjawisko nazywane w psychologii projekcją. Może być ona zarówno pozytywna (zakładamy, że człowiek po drugiej stronie ma dobre intencje, przypisujemy mu pozytywne cechy, których potrzebujemy, bo my takie mamy), jak i negatywna (kiedy zakładamy, że oszukuje mając możliwość bycia uczciwym, bo nie chcemy przyjrzeć się temu, jakie są nasze własne zakłamania). Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie jesteśmy w stanie zobaczyć prawdy, bowiem posługując się opisanymi wyżej sposobami patrzenia na innego człowieka zakładamy, że wiemy jaki jest. Ten fakt sprawia, że wchodzimy raz po raz do swojego prywatnego kina i oglądamy nakręcony przez siebie samych film; angażujemy przy tym emocje i tracimy możliwość kontaktu z rzeczywistością.
Wyjście z impasu
Co może stanowić alternatywę wobec tego – zazwyczaj niekończącego się seansu – zawsze ukazującego ten sam scenariusz? Patrząc z mojej perspektywy, mamy przed sobą wyzwanie, które zakłada uświadomienie sobie, że prawie nigdy nie wiemy, kim jest człowiek, z którym mamy do czynienia. Co więcej, warto, byśmy uznali, że w programie naszego autopilota dostępną mamy jedynie projekcje, a więc musimy go najpierw wyłączyć i zaakceptować fakt, że nie posiadamy skutecznych narzędzi do rozpoznawania i reagowania na rzeczywistość. Tym narzędziem może być zaufanie do własnej intuicji, jeśli nauczymy się ją odróżniać od wytrenowanego przekonania „ja wiem”. Bez założenia bowiem, że nie wiem, nie mamy możliwości, by sięgnąć do intuicji. Jest to związane między innymi z tym, że podpowiedzi intuicyjnego sposobu poznawania świata są zaskakujące, nowe i zazwyczaj stoją w opozycji do naszych oczekiwań, opinii i egocentrycznych celów, które dominują w projekcjach.
Nowa jakość życia
Podsumowując: jeśli naprawdę chcemy wyjść z kina i przestać oglądać film z uporczywie powracającym scenariuszem, musimy zdobyć się na odwagę spotkania z rzeczywistością daleką od tej, którą oglądamy w naszym kinie. Jakość życia osiągana dzięki tej nowej perspektywie jest wymagająca, nie znam jednak nikogo, kto chciałby z tej perspektywy zrezygnować, wrócić do swoich dawnych filmów i nieustannych zmagań ze światem.
Do zalet tej zmiany należą między innymi: nienaruszalne poczucie wartości i wewnętrzny spokój, zmniejszenie podatności na manipulacje i szybkie rozpoznawanie własnych intencji, a także intencji innych ludzi bez ich oceniania i negacji.
Jolanta Toporowicz