Moda jest częścią cywilizacji od zawsze. Stanowi osnowę tego, co uważa się za ważne w danej kulturze. Trend wykreowany przez niewielką grupę osób zostaje następnie wprowadzony do obiegu i z czasem uznawany jest za obowiązujący. Od wielu wieków proces ten jest związany bezpośrednio z ekonomią i zyskami wpływowych osób. Proza życia w tych obszarach sprowadza się dzisiaj do stworzenia atrakcyjnego i chcianego, a czasem wręcz niezbędnego produktu. Obecnie ta bezlitosna zależność dotyczy również rozwoju osobistego i duchowego.

Edukacja w ostatnich dziesięcioleciach znacznie zubożała, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość przygotowania młodych ludzi do samodzielnego, opartego na realnych możliwościach przyswajania wiedzy i wyboru aktywności dokonywanego z uwzględnieniem własnych potrzeb i potencjału. Czasem można odnieść wrażenie, że człowiek w rzeczywistości zredukowanej do testowania gotowych odpowiedzi stał się całkowicie zewnątrzsterowny, a jego egzystencja sprowadza się do bycia funkcją systemu. Ta funkcja jest dość skutecznie zaprogramowana do tego, by podążać za starannie przygotowanymi receptami i gotowymi rozwiązaniami, bez konieczności refleksji nad czymkolwiek. Tempo życia, wielość gotowych propozycji i wygoda sięgania po doraźne atrakcje sprawiają, że gubimy swój własny azymut i dostęp do uniwersalnego kompasu, który posiada każdy żywy człowiek. Przestaliśmy odróżniać prawdę od fałszu, uczucia od instynktów, uniwersalne wartości od egocentrycznych doraźnych korzyści.

Duchowość dla mas i weekendowe cuda

Rola mędrców, intelektualnych elit, wybitnych umysłów,  poetów, artystów czy przywódców duchowych powoli odchodzi w zapomnienie. W ich miejsce powstają (nie analizując przyczyn tego zjawiska) masowe trendy ukierunkowujące na tzw. duchowość, które stały się przyjętą bez refleksji  modą na bycie nauczycielem duchowym. Profesja ta w dzisiejszej rzeczywistości nie wymaga żadnych potwierdzonych standardów oprócz własnego poczucia, że się nim jest.

Wraz z tendencją do pomniejszania wartości wykształcenia, autorytetów, zdolności do samodzielnego myślenia i nabywania kompetencji nastał czas weekendowych cudów i masowej wiary, że każdy może wszystko. Uzyskać to można za sprawą wykupienia udziału w „wyjątkowym”, „weekendowym” szkoleniu, które zagubionego, niezbyt zadowolonego z życia człowieka przeniesie w krainę wiecznej szczęśliwości i obdarzy niezwykłymi mocami. Wszystko to nazywa się „transformacją”, która w przypadku większości z tych propozycji jest obietnicą oderwania się od prozy życia, własnej odpowiedzialności za jego jakość i przeniesienia się w cudowne przestrzenie bez zobowiązań. Trzeba przyznać, że taki „produkt” może być kuszący dla każdego ?.

Gotowe antidotum na stres i bezradność?

W czasie chaosu i zmian, które zachodzą na świecie, większość ludzi potrzebuje podpowiedzi, jak się po tym świecie poruszać. Trudne zewnętrznie sytuacje i niepewność, generowane medialnie napięcie i konflikty często uniemożliwiają znalezienie własnego azymutu. W okolicznościach obarczonych silnymi emocjami większość szuka gotowej recepty, by jak najszybciej złagodzić stres i bezradność. Tutaj właśnie znakomitym antidotum jest obietnica „transformacji”, przeniesienia się do bliżej niesprecyzowanej krainy wolnej od konsekwencji naszych wielowiekowych wyborów i zaniechań. W psychoterapii nazywa się to rozszczepieniem, dysocjacją, wyparciem lub zaprzeczeniem. Natomiast zgodnie z modnymi masowymi trendami określa się ten proces mianem transformacji w wyższy poziom świadomości.

Można – dość brutalnie – porównać ów mechanizm do sposobu zagospodarowania odziedziczonego, zniszczonego i zaniedbanego domu, którego niechciane części zasłania się nowymi zasłonami, a gruz i śmieci porozrzucane po kątach zamiata się pod dywan i szuka sekretnego przejścia do luksusowego pałacu. W poszukiwaniu tego przejścia można doświadczyć wielu ekscytujących momentów. Pokusa niezwykłych doznań i nadziei na opuszczenie zabałaganionych zakamarków będzie tu motywacją, by nie zaprzestawać poszukiwań. I tak z jednego sposobu odkrywania przechodzi się do kolejnego. Nietrudno sobie wyobrazić jaki los czeka nasze dziedzictwo, w którym realnie żyjemy. Jeśli choć na chwilę uda nam się zatrzymać, możemy sobie zadać pytanie, co chcemy wybrać:
– fałsz, doraźne zyski czy Prawdę i konfrontację z realiami?
– wygodę czy zaangażowanie i wysiłek?
– niezwykłe doznania czy zaangażowanie w prozę własnego życia?
Życie jest proste, a wybór mamy zawsze… i dokonujemy go każdego dnia. Czy chcemy czy też nie, konsekwencje naszych decyzji pojawią się w naszym życiu adekwatnie do wszystkich wyborów, które poczynimy.

Jolanta Toporowicz

Pin It on Pinterest

Share This