Szybciej, więcej, dalej, byle się nie zatrzymać, byle coś przypadkiem nas nie ominęło, byle nadążyć za resztą, bo przecież trzeba być zawsze w czołówce. Praca, dzieci, dom, zajęcia pozalekcyjne, weekendowe atrakcje lub nadrabianie zaległości – tak wygląda codzienność przeciętnego człowieka w sile wieku. Nieustająca pogoń za rajem, który zawsze wydaje się być już blisko, na wyciągnięcie ręki. Tyle że, jak się okazuje, rękę trzeba wyciągnąć po raz kolejny i kolejny, próbując dosięgnąć coś, co wciąż uparcie nam umyka.
Raj, do którego w ten sposób dążymy, jest jest zawsze tuż-tuż; obietnica szczęścia i dostatku ulokowana jest gdzieś tam, za kolejnym zakrętem. Nieustannie kusi i pobudza do podtrzymania aktywności, nadwyrężając i tak już mocno naruszoną równowagę pomiędzy działaniem i relaksem. Tak właśnie wchodzimy w stan chronicznego napięcia, którego nie można rozluźnić siłą woli; wbrew powszechnemu przekonaniu, nie da się podjąć nagle decyzji: „A teraz, w tej właśnie chwili, pozbywam się napięcia i zaczynam odpoczywać”. Nie tak funkcjonuje ludzki system nerwowy i nie tak działa świat emocji i uczuć. Przemęczeni, wciąż poddawani działaniu zbyt wielu bodźców jesteśmy jak napięta struna, która przekroczyła punkt krytyczny i nie wraca do stanu spoczynku w naturalny sposób.
I nagle nadchodzą wakacje, czas wolny od obowiązków. Okazuje się, że nie wiemy, co z nim zrobić; automatycznie działamy więc zgodnie z tym, co znamy: planujemy kolejne atrakcje w taki sposób, by utrzymać poziom adrenaliny na stałym poziomie. Oscylujemy pomiędzy zewnętrznymi aktywnościami a relaksem pod wpływem alkoholu i innych używek (lub bierzemy udział w kolejnych atrakcyjnych warsztatach wprowadzających nas w stan ekstazy i ekscytacji). Próbujemy w ten sposób to chroniczne napięcie rozluźnić, odpuścić. Rzecz w tym, że nie szukamy jego prawdziwej przyczyny.
Te działania dające nam (pozorne tylko) wytchnienie, bywają skuteczne, ale jedynie przez chwilę, do czasu, kiedy napięcie i przemęczenie powracają. Wówczas trzeba sięgnąć po kolejna dawkę zagłuszaczy poczucia dyskomfortu. Dyskomfortu, który stanowi przecież bardzo ważny sygnał, ponieważ pojawia się w chwilach, gdy się zatrzymujemy, i sygnalizuje, że dzieje się z nami coś niepokojącego. Uzależnieni od permanentnej pogoni za bliżej niesprecyzowanym celem nie potrafimy się z tym nieprzyjemnym stanem obchodzić – przywykliśmy bowiem do stałej stymulacji i uciekania od tego, jak naprawdę się czujemy.
Niewielu z nas ma świadomość, że taki stan ducha to alarm nawołujący do zatrzymania się i odpuszczenia działania, by odreagować stres i prawdziwie odpocząć. To moment, by stworzyć sobie warunki do odwyku od stylu życia, który powoli nas wyniszcza. Życie w nieustającej aktywności psychofizycznej nadwyręża nasze możliwości do utrzymywania się w równowadze psychicznej i fizycznej. Podobnie jak żaden ptak nie lata bez przerwy dzień i noc, żaden lew nie gromadzi zapasów, zaniedbując czas na odpoczynek i sen, tak i człowiek w swojej naturze potrzebuje zwyczajnej, biologicznie uwarunkowanej równowagi pomiędzy aktywnością a relaksem, by energia życiowa pozostała w równowadze i by móc zregenerować siły.
Pamiętajmy o tym i spróbujmy chociaż kilka dni spędzić z dala od zgiełku, tam, gdzie będziemy wolni od nadmiaru bodźców, w miejscu, w którym możemy wrócić do kontaktu ze sobą, z tym, jak naprawdę się czujemy. Pobądźmy w otoczeniu przyrody, sztuki, bez żadnego celu, bez oczekiwań i osiągnięć. A jeśli już tego nie potrafimy, zafundujmy sobie kilka dni warsztatów – zajęć, które wesprą nas w tej drodze i nauczą równoważyć stres i odpoczynek, pomogą powrócić do prostoty i szacunku i zaufania do tego, co czujemy.
Zapraszam serdecznie na sierpniowy warsztat, podczas którego masz szansę znaleźć ukojenie, wyciszyć emocje i uczucia, a także nauczyć się, jak skutecznie radzić sobie ze stresem.
Więcej informacji: https://szostyzmysl.net/wakacyjny-warsztat-podroz-do-siebie/
Jolanta Toporowicz