Zachodnia kultura jest przywiązana do tego, by uznawać wizję świata pojedynczego człowieka za życiowy priorytet. Uzurpujemy sobie prawo do zarządzania zasobami swoimi, a także zasobami świata zazwyczaj bez jakiejkolwiek refleksji nad istnieniem kontekstu życia wykraczającego poza realizację indywidualnych pomysłów. Pomysłów nieuwzględniających innych ludzi i praw, którymi rządzi się Życie. W większości mamy przed sobą wyłącznie czubek własnego nosa i to, co chcemy, żeby się działo. Nie zajmujemy się szukaniem odpowiedzi na pytanie o to, czym w ogóle jest akceptacja odmiennych opinii i potrzeb. Nasze egocentryczne przekonania takie jak: „Należy mi się. Powinno być tak, jak ja uważam. To oburzające. On powinien być fair, bo ja taka jestem” itp. są próbą ustanowienia własnego porządku. Tymczasem, niezależnie od tego co myślimy na ten temat, koliduje on z prawami Życia, którym podlegamy i na które nie mamy żadnego wpływu.
Jeśli przyjmiemy wyłącznie własną perspektywę interpretowania tego, co się dzieje, przyjdzie nam całe życie walczyć, zmagać się i tworzyć przekonania, które zawsze będą się sprowadzać do jednego mianownika: „Ten świat według mojego porządku byłby dużo lepszy”. Z takim przeświadczeniem możemy tylko ruszyć do jego poprawiania, nie mając pojęcia o tym, że właśnie tym sposobem utrzymujemy się w konflikcie z życiem.
Brak kontaktu z uczuciami
Nie wiemy o tym jednak, bo pozostając w tej perspektywie, nie mamy kontaktu z czuciem głębszym od biologicznych emocji, co sprawia, że nasza perspektywa nie może być inna niż hołubiony egocentryzm. Obrane cele widzimy tak, jakbyśmy patrzyli na nie stojąc w tunelu: izolujemy wszystko, co mogłoby zakłócać realizację zaplanowanych zadań. Możemy deklarować chęć zrozumienia i brania pod uwagę innych ludzi (ich równoważność w stosunku do siebie), ale w reakcji na to, co nie idzie po naszej myśli, będziemy odczuwać frustrację i agresję.
Akceptacja, ale tylko z poziomu rozumu
Jeśli trafimy na przeszkody nie do pokonania, mentalnie możemy to przyjąć do wiadomości – na racjonalnym poziomie wiemy, czym jest akceptacja i stwierdzimy, że akceptujemy sytuację, ale emocjonalnie odczujemy rezygnację, zostając w poczuciu porażki i permanentnej niezgody na miejsce, w którym się znaleźliśmy. Za ten fakt obwinimy świat i innych ludzi, nieświadomi własnych ograniczeń będących bezpośrednią i najważniejszą przyczyną położenia, w którym się znaleźliśmy.
Co jest niezbędne, by naprawdę przyjąć to, na co nie mamy wpływu?
Uczucia wyższe i intuicja są ludzkim zasobem łączącym nas ze światem i głębszą jakością życia. Bez dostępu do nich jesteśmy odizolowani od zdolności odczuwania akceptacji, która jest nie tylko intelektualną deklaracją wynikającą z poczucia bezradności w stosunku do tego, na co nie mamy wpływu, ale przede wszystkim, głębokim przeżyciem, dzięki któremu możemy dokonywać wyborów, zestrajając się z wartościami uniwersalnymi dla wszystkich ludzi na świecie. Dopiero z tego miejsca mamy realny wpływ na zmianę nie tylko swojego życia, ale i na wszystko, co ma miejsce wokół nas. Niezależnie od tego, ile egocentrycznych zachcianek musimy odpuścić po drodze. 😊
Jola Toporowicz
Jeśli jesteście Państwo zainteresowani przymierzeniem się do poznania różnicy pomiędzy racjonalnie przyjętą akceptacją a jej głębokim doświadczeniem, serdecznie zapraszam do udziału w wakacyjnym warsztacie, który poprowadzę razem z zespołem Szóstego zmysłu Aktualności – Euphonia Kursy Psychologiczne
Zapraszam też do zapoznania się z ofertą mojego Instytutu Kursy Psychologiczne – Euphonia Instytut Rozwoju Osobistego